Dobra, zaczynamy!
Mam nadzieję, że przeczytacie. Proszę was też o komentarze, co poprawić i tak dalej :)
Oto rozdział:
Siedziałam w swoim pokoju. Promienie słońca oświetlały moją twarz. Byłam w domu sama - mama poszła na zakupy. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poderwałam się, zaskoczona. Przed drzwiami stał młody mężczyzna. Zamurowało mnie. Nie mogłam się wyzbyć świadomości, że gdzieś już go widziałam.
-Witaj. - głos też miał jakiś znajomy.
-Musimy się pośpieszyć. Chodź za mną. - powiedział i odwrócił się, jakby zamierzał odejść.
-Chwileczkę. - nie zrobiłam nawet kroku. - Dlaczego musimy się spieszyć, o co w ogóle chodzi?
Mężczyzna spojrzał na mnie z uwagą.
-Co się stało w szkole? - zapytał.
-Że jak? - byłam kompletnie zbita z tropu.
-Tuż przed zakończeniem roku, tydzień temu. Wyszłaś, ba, wybiegłaś ze szkoły zaraz po rozdaniu świadectw. O co chodziło?
-Skąd wiesz? - zapytałam zdumiona. W niedalekim lesie ćwierkały ptaki, na ulicy był gwar, ale ja teraz widziałam i słyszałam tylko tego faceta.
-Po prostu. - odpowiedział i wzruszył ramionami. - nie odpowiedziałaś na pytanie - zauważył.
-Ja... Bo... Tego... - jakoś nie mogłam ubrać w słowa, tego co zdarzyło się w szkole. Wyręczył mnie mężczyzna.
-Jak tylko wyszłaś z sali, na korytarzu czekały dwa wielkie psy. Naprawdę wielkie. Nikt, oprócz ciebie ich nie widział. Rzuciły się na ciebie. Nie miałaś jak się bronić, więc uciekłaś i zgubiłaś je w lesie. Zgadza się? - zapytał uprzejmie. Szczęka mi opadła. Kiwnęłam głową.
-Teraz, proszę, zaufaj mi. One wróciły. Wreszcie cię odnalazły.
Zerknęłam ze strachem na ulicę, ale nie zauważyłam na niej bestii. Mężczyzna zauważył moje spojrzenie.
-Są blisko. - powiedział. - Odwiozę cię w bezpieczne miejsce. - zaproponował jeszcze raz. Kiwnęłam głową. Szybko założyłam tenisówki i wyszłam na zalany słońcem ogród. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam za mężczyzną.
-Kim ty jesteś? - zapytałam jeszcze, wsiadając do jego sportowego samochodu.
-Dowiesz się w swoim czasie. - odpowiedź ta wcale mi się nie spodobała. Jechaliśmy jakieś piętnaście minut. Krajobraz szybko się zmieniał, mogłabym przysiąc, że jedziemy przynajmniej 360 km/h. W końcu mężczyzna zatrzymał samochód na wzgórzu z jakąś (swoją drogą piękną) sosną. Stojąc na szczycie wzgórza, widziałam kilkanaście domków, pola truskawek, ogromny las, stajnie, coś co wyglądało jak czynny wulkan, po którym można się wspinać... Zeszłam w dół. Przed największym domem stał jakiś mężczyzna, patrzący na wszystko z obojętnością, czy nawet niechęcią... Do niego właśnie zostałam skierowana.
-Witaj, kuzynie.
-Cześć. - krótka wymiana zdań. Tylko tyle? Nic nie rozumiałam. Nad wodą, słońce zaczynało już się zniżać.
-Proszę, jutro wszystko jej wytłumacz. - powiedział mężczyzna, który mnie tu przyprowadził, wskazując na mnie. Tamten kiwnął głową.
-No, to ja już muszę lecieć. Powodzenia. - klepnął mnie w ramię i pstryknął palcami. Nad moją głową zajaśniał złoty hologram.
-Do zobaczenia, córciu, usłyszałam jeszcze, po czym mężczyzna zniknął. Zaraz, zaraz... CÓRCIU????
-No, Aniu... - zaczął facet w koszuli w lamparcie cętki, który został przed domem.
-Asiu. - mruknęłam. Byłam zbyt oszołomiona, żeby zapytać go, skąd zna moje (trochę przekręcone) imię.
-Wszystko jedno. Witam cię w obozie i tak dalej, a teraz idź do domku numer 7. Tam znajdziesz swoje ee.. rodzeństwo. Jutro Chejron wyjaśni ci więcej.
-Kto?
-Idź już!
Cudem trafiłam do właściwego domku, bo już zaczynało robić się ciemno. Kiedy zapukałam, otworzył mi jakiś, na oko 17-sto letni chłopak.
-Cześć. - uśmiechnął się pogodnie. - Jestem Sebastian, grupowy domku. Pewnie jesteś Asia?
Kiwnęłam głową.
-Wejdź.
Przyjęłam zaproszenie. Wewnątrz domek był jasno oświetlony i mogłam się wszystkiemu przyjrzeć. Pod ścianami stał tuzin łóżek, ale tylko sześć było zajętych. Na ścianach wisiały łuki i kołczany. W kącie przy drzwiach stały dwa kosze pełne strzał. Na jednym napisane było "zwykłe", a na drugim "specjalne". Kiedy weszłam, otoczyli mnie wszyscy lokatorzy. Przedstawiali się po kolei: Paweł, Jula, Tymek, Diana, Wera. Spodobała mi się luźna atmosfera, panująca w domku, lecz ciągle trochę nie mogłam uwierzyć, że to moje rodzeństwo. Po powitaniu, Seba kazał wszystkim iść do łóżek i zgasił światło. Zasnęłam prawie natychmiast. Pierwszy raz od wielu dni nic mi się nie śniło.
środa, 30 lipca 2014
Na początek
To będzie blog na podstawie serii książek Ricka Riordana. Jednak nie będzie w nim Percy'ego, Ann ani Grovera. Ta historia dzieje się już po nich. Będzie opowiadać o mnie i moim życiu w Obozie Herosów... Zresztą sami zobaczycie :)
Zapraszam
Zapraszam
Subskrybuj:
Posty (Atom)