czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 8 - ostrzeżenie?

Dziś krótko, ale wznawiam działalność :)


Szybko obejrzałam się na chłopaków. Dyskutowali, pochyleni nad kartą z zadaniami. Szukają tam jakiejś mapy, czy co? Odwróciłam się w stronę szelestu i... odskoczyłam do tyłu widząc dwie identyczne twarze, różniące się tylko tym, że jedna miała małą bliznę tuż nad brwią.
-Zwariowaliście? - syknęłam na braci. - O co chodzi?
-Chejron kazał ci powiedzieć, że niedaleko twojej szkoły ostatnio rozwalono parę potworów. Może być ich więcej. - wyjaśnił Paweł.
-I kazał to powiedzieć w tej chwili? - dopytywałam się.
-No... niezupełnie.. - zmieszał się Tymek.
-Okej. Dzięki za ostrzeżenie, ale na prawdę, musicie spadać! - kiedy chłopaki przerwali połączenie, odwróciłam się do moich kolegów z klasy. Na szczęście, chyba nic nie widzieli. Chyba...
-Idziemy w tamtą stronę. - zadecydował nagle Michał.
-Bo?
-Przeczucie. - mruknął tylko. Wzruszyłam ramionami i poszłam za nim. Jego przeczucie okazało się trafne, bo już po pięciu minutach znaleźliśmy się przy autokarze. Zastaliśmy tam wyraźnie znudzoną klasę i poddenerwowaną nauczycielkę.
-Gdzie wyście byli? - zapytała.
-No... w lesie. - mruknął Karol.
-Ale tak długo?!?!
-No... Robiliśmy zadania z tej kartki. - mruknął Michał. Odsunęłam się trochę na bok, ale pani to zauważyła.
-Nie mogłaś powiedzieć chłopakom, że trzeba już wracać? Nie wiedziałaś, która godzina?
-No.. nie.
-Proszę pani. - niespodziewanie wtrąciła się Wika. - To nie ich wina. Możemy już zagrać w te podchody?
Nauczycielkę chyba zamurowało, ale po chwili kiwnęła głową.
-Podzielcie się na drużyny. Karol i Ola wybierają. - powiedziała zmęczonym głosem.
Wyznaczone osoby szybko wybrały członków drużyn. Byłam z Karolem.
-To jakie są zasady? - spytała Wika.
-Drużyna Oli dostaje fioletową chustę. Musicie ją schować gdzieś w lesie, zostawiając wskazówki dla drużyny przeciwnej. Później sami się gdzieś chowacie. Kiedy drużyna Karola znajdzie i flagę, i was, wracamy do szkoły. - wyjaśniła wychowawczyni. Ożywiłam się, To będzie łatwe.
-Dajcie nam dziesięć minut, potem ruszajcie. - poprosiła Ola. Karol kiwnął głową. Nasza drużyna rozsiadła się na ziemi. Dziesięć minut mijało, mijało i mijało... Wreszcie Karol się podniósł.
-Idziemy.
Nie od razu załapałam, że mówi do mnie. Rozmyślałam nad nieco dziwnym ostrzeżeniem bliźniaków. Może moje przeczucia były trafne? Podniosłam się z ziemi nieco później niż inni. Pobiegłam za Karolem.
-Jak jest plan?
-Szukamy wskazówek. - mruknął, rozglądając się w około.
-Na drzewie po lewej. - podpowiedziałam mu. Ala szybko wzięła kartkę.
-Dwadzieścia kroków prosto i cztery w lewo! - przeczytała.
Mniej więcej tak wyglądały całe podchody. Drużyna przeciwna nie wysiliła się za bardzo - wróciła na miejsce zbiórki. Trochę się rozczarowałam, ale czego można się spodziewać po szkolnych wycieczkach? Nie byliśmy na żadnej polanie, ani w żadnej grocie. Mój sen po raz pierwszy się nie sprawdził? Czy może o czymś nie wiem? Przycisnęłam czoło do szyby autokaru. Postanowiłam, że muszę mieć oczy szeroko otwarte i koniecznie zadzwonić do Chejrona.