piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 10 - będzie wojna?

Przepraszam, że późno, ale były pewne komplikacje...
Następny też pojawi się za kilka dni, bo kolejny weekend mam zawalony...
Podoba się? Rozdział skończyłam tak jakby w połowie, ale długi mi wyszedł :)

Mała dziewczynka siedziała przede mną. Była przykuta do skały. Mogła mieć jakieś siedem lat. Z uśmiechem patrzyła na wilki wbiegające do jaskini. Łasiły jej się do stóp.
-A więc nareszcie jesteś. Jaka szkoda, że nikt cię nie uratuje. - odezwała się. Podniosła głowę. Mimowolnie spojrzałam jej w oczy. Były całkowicie czarne, wypełniały całe oczodoły.Wzdrygnęłam się.
-Nie wiem o czym mówisz. - powiedziałam. Dziewczynka roześmiała się.
-Jeszcze nie. Ale spokojnie, już niedługo...
Ktoś mną potrząsnął.
-Halo? Ziemia do Asi?
Gwałtownie usiadłam.
-Cco? - rozpoznałam Dianę. Zmarszczyłam brwi. - O co chodzi?
-Zaspałaś! Mamy trening łuczniczy za pięć minut!
-Co? - rozbudziłam się zupełnie. - Czyli... przespałam śniadanie? - jęknęłam. Diana uśmiechnęła się.
-Seba powiedział, że mamy cię nie budzić. W nocy krzyczałaś, chciał, żebyś odespała. Na biurku masz tosty i sok.
-Dzięki... Zaraz, zaraz. Krzyczałam? - zdumiałam się.
-Tak. Coś w stylu "nie ja! To musi być jakaś pomyłka!" Postawiłaś na nogi cały domek.
-Ja... Przepraszam. Nawet nie wiem, dlaczego krzyczałam.
-W porządku, nikt się na ciebie nie gniewa, ale Chejron się wścieknie, jak nie przyjdziesz. - wstała z łóżka. Szybko ubrałam się i zjadłam tosty. Z domku wyszłam z sokiem w jednej ręce, a tekstem tej dziwnej piosenki w drugiej. Tekst schowałam do kieszeni, a sok wypiłam. Poprosiłam satyra, żeby odniósł go do kuchni. Niechętnie się zgodził. Kiedy weszłam na arenę, całe moje rodzeństwo już tam było.
-Przepraszam za spóźnienie. - mruknęłam. Seba uśmiechnął się.
-Nic się nie stało, ale musimy już zaczynać. Chejron powiedział, że zaraz przyjdzie. - wziął do ręki swój łuk. Wzruszyłam ramionami i zdjęłam bransoletkę. Jeszcze nie miałam okazji używać tej broni. Nagle w mojej dłoni pojawił się łuk. Ze zdumieniem popatrzyłam na lśniące łęczysko i napiętą cięciwę. Wyciągnęłam strzałę. Grot był prosty, ale ostry. Wykonany został z matowego metalu, nie odbijał światła - nie zdradzał pozycji. Bladozłote lotki współgrały z obciążnikami. Broń była idealnie wyważona.
-To najlepsza broń, jaką kiedykolwiek widziałam. - mruknęłam do siebie i poszłam dołączyć do rodzeństwa. Zauważyli łuk, ale właśnie w tej chwili przykłusował Chejron.
-Ustawcie się w rzędzie. Dziś zrobimy tor przeszkód. - zadecydował. Spojrzeliśmy po sobie. To coś nowego. Centaur w mgnieniu oka wszystko rozstawił. Już musiał to wcześniej zaplanować.
-Seba! Zaczynasz. Musisz trafić we wszystkie tarcze, nie zatrzymując się ani razu. Dodatkową atrakcją są przeszkody. - wskazał na jakąś parodię placu zabaw. No dobra, rozumiem, że idzie wojna, czy co, ale aż tak?
-Musisz się zmieścić w dwóch minutach. - dodał Chejron i odszedł w stronę punktu obserwacyjnego.
-Już po nas. - mruknęłam do Julki. Seba dostał sygnał do startu i pobiegł przed siebie. Chejron tak ustawił tor przeszkód, że nie widzieliśmy, co trzeba zrobić. To tylko spotęgowało mój niepokój. Seba wybiegł z drugiej strony i usiadł przy Chejronie.
-Asia! Teraz ty! - zawołał centaur. Wzdrygnęłam się i ustawiłam na linii startu.
-Gotowa?
Nie byłam gotowa, ale kiwnęłam głową. Na dany sygnał pobiegłam w kierunku ścianki wspinaczkowej. Wdrapałam się na nią i zeskoczyłam z drugiej strony. Przede mną pojawiła się tarcza. Wystrzeliłam, ale nie spojrzałam, czy trafiłam. Miałam się nie zatrzymywać. Wbiegłam na równoważnię, usłyszałam coś nad głową. W moją stronę opadała kolejna tarcza. Zestrzeliłam ją, zanim na mnie wpadła. Wbiegłam do krótkiego tunelu. Strzeliłam za siebie, w bok, z klęczek... Chejron nie próżnował. Dotarłam do małego strumienia. Nigdy nie widziałam strumienia na arenie, ale przeskoczyłam go bez wahania i dobiegłam na linię końcową.
-Paweł! - krzyknął Chejron. Usiadłam koło Seby. Nagle na arenę wbiegła Klaudia, córka Demeter. Szepnęła coś do centaura, ten skinął na nas.
-Już skończyliście to ćwiczenie, więc idźcie do szpitala. Patrol znalazł rannego herosa. - wyjaśnił. Wybiegłam za Sebą z areny. Już dawno nie widziałam, by ktoś dołączył do obozu, dlatego zżerała mnie ciekawość. Weszłam w chłodny cień szpitala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz