czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 16 - podziemia

Nic nie chcecie o mnie wiedzieć? Właściwie mi to pasuje :) Łapcie następny rozdział! Wiem, że mega spóźniony, ale przynajmniej dłuższy (chyba).

-Tam coś jest. - szepnęłam, szturchając Piotrka, który stał najbliżej.
-Gdzie? - zapytał. Pokazałam ręką, ale właśnie w tej chwili Pati krzyknęła. Natychmiast się odwróciłam. Przerdzewiały kawałek blachy się załamał i Patrycja utknęła. Zapadła się po kolano. Jesteśmy pięć metrów nad ziemią... No ładnie. Najbliżej stał Filip; natychmiast pomógł dziewczynie wstać. Syknęła cicho, gdy stopa zahaczyła jej się o ostrą krawędź, ale nic nie powiedziała. Miała rozdarte dżinsy.
-Nic mi nie jest. - mruknęła, widząc, że wszyscy się na nią gapią. Lekko utykała, ale poszła dalej.
-No chodźcie! - Adam znalazł schody i był już w połowie wysokości, kiedy... Kiedy potwór wyszedł na oświetloną przestrzeń. Ktoś krzyknął. Możliwe, że ja. Na początku myślałam, że to minotaur, ale ta istota była dwa razy większa i miała skrzydła. Ponadto, z jej torsu wyrastały dwie pary rąk.
-Milusi. - prychnął Piotrek. W tym samym momencie w monstrum uderzył piorun. Huk był tak wielki, że zwaliło mnie z nóg.
-Mógłbyś ostrzegać. - prychnęłam, już z łukiem w ręku. Zdążyłam oddać dwa strzały, gdy bestia znalazła się za blisko.
-Jest szybsza niż... - nie dokończyłam. Zrobiłam szybki unik przed pazurami. Zobaczyłam, że Patrycja i Piotrek zachodzą potwora z tyłu, Adam z lewej, a Filip i Julka z prawej. Został mi frontalny atak. Zanim rzuciłam się do przodu, zdążyłam jeszcze pomyśleć, że pomost jest większy i szerszy niż mi się wcześniej wydawało i chyba się obniża... Odskoczyłam i zamachnęłam się sztyletem. Nawet nie wiedziałam, że go wzięłam. Niezbyt dobrze sobie radziłam z bronią białą. Zbyt mało treningów... Nieważne. Oczywiście trafiłam w pustkę; za krótka broń i za duży refleks przeciwnika. Ale właśnie w tej chwili zaatakowała reszta i potwór chwilowo przestał się mną interesować. Zauważyłam, że mam zadrapanie na ręce. Skąd się wzięło, nie miałam pojęcia. Minotaur na sterydach jakoś radził sobie z pięcioma przeciwnikami. Zamierzałam włączyć się do walki, kiedy nagle podłoże mocno się zatrzęsło. Byliśmy na parterze.
-Te, minotaur! - krzyknęłam. Być może robiłam najgłupszą rzecz w życiu. - Ekstra winda! Macie poziom minus jeden? - oczywiście potwór zaatakował. Cofnęłam się trochę, wzrokiem szukając kryjówek. Nic. No pięknie... W ostatniej chwili uskoczyłam w lewo. Potwór zaryczał i zawrócił. Przed nim wyrósł Adam, wymachując mieczem. Minotaur trochę zwolnił, żeby przygotować atak, ale właśnie w tej chwili trafił w niego kolejny piorun. Dzwoniło mi w uszach.
-Miałeś ostrzegać! - krzyknęłam do Piotrka. Wzruszył ramionami. Potwór był teraz w znacznej odległości, więc ponownie sięgnęłam po łuk. Wypuściłam sześć strzał, niestety zbyt wolno. Minotaur pobiegł w moją stronę przy okazji roztrącając Adama i Filipa. Nie zdążyłam odskoczyć - przejechałam kilkanaście metrów po podłodze. Potwór zamierzał za mną pobiec, ale Julka wreszcie znalazła łuk. Teraz ona strzelała. Bolało mnie wszystko, ale podniosłam się, żeby jej pomóc. Jednak nie byłam już potrzebna. Patrycja cicho podbiegła od tyłu i wbiła sztylet w kark potwora. Ryknął tak, że posypał się tynk. Po chwili był martwy. Piotrek pomógł mi dojść do reszty. Każdy miał mniejsze lub większe obrażenia. Julka rozdała wszystkim ambrozję. Od razu poczułam się lepiej. Filip jednak z przerażeniem spoglądał na swoją rękę. Mogłabym przysiąc, że była tylko skręcona, ale on najwyraźniej myślał inaczej.
-Czy to coś poważnego? - zapytał.
-Tak, trzeba amputować. - mruknęła Jula. Filip zemdlał na miejscu.
-No pięknie! Coś narobiła? - ledwo powstrzymałam się od śmiechu. - Amputować?
-No dobra. Nie wiedziałam, że tak to przyjmie. Wyleczę go. - mruknęła Julka, klękając przy chłopaku.
-Masz czym go ocucić? - spytała Patrycja.
-Coś się znajdzie. - Julka wzruszyła ramionami. Skrzywiłam się. Sole trzeźwiące były wyjątkowo paskudne i z własnego doświadczenia wiedziałam, że Filip nie będzie mógł się pozbyć tego zapachu przez dwa dni.
-Dobra. Może wreszcie zobaczymy co tam jest? - zaproponował Piotrek, wskazując ciemną część sali.
-Jasne, czemu nie? - Adam pierwszy ruszył do przodu.
-Dogonicie nas? - spytałam przez ramię.
-Jasne! Idź. - Julka zajęła się Filipem. Podbiegłam do reszty. Adam włączył latarkę. Nie pytałam, skąd ją ma. Naszym oczom ukazał się magazyn. O ile tamta część pomieszczenia była zupełnie pusta, ta po brzegi wypełniona była klatkami i półkami. W jednej z klatek coś się poruszało.
-No nie. - szepnęłam. Promień latarki padł na skuloną postać. Adam rozwalił zamek i razem z Piotrkiem weszli do środka. Chłopak był w naszym wieku. Z trudem stał na nogach, więc chłopcy wynieśli go na zewnątrz. Zastanawiałam się, po co tu trafił i czego od niego chcieli.
-Kim jesteś? - zapytała Patrycja.
-Daniel Raze, druga kohorta... - odpowiedział chłopak, nie patrząc na nikogo. Uniosłam brwi. Znałam kilku Rzymian. Co jakiś czas były organizowane wymiany pomiędzy obozami, a ja się na jedną z nich załapałam. Nie lubiłam ich sztywnej dyscypliny, ale podziwiałam ich skuteczność. Niedawno Chejron zapowiedział, że raz na kilka miesięcy odbędzie się bitwa pomiędzy obozami. Grecy przeciw Rzymianom. Nie mogłam się tego doczekać.
-Zajmiesz się nim? - zapytał Piotrek. Wzruszyłam ramionami. Położyłam dłoń na ramieniu chłopaka i uśmiechnęłam się lekko.
-Byłeś bardziej poobijany. - zwróciłam się do Piotrka. - Mamy jeszcze trochę ambrozji? - zapytałam. Daniel otrzymał porcję batonika, a ja odmówiłam modlitwę do taty. Rzymianin popatrzył na mnie.
-Jesteś..?
-Córką Apollina. - uśmiechnęłam się lekko. - A ty?
-Synem Trywii. - mruknął. Kiwnęłam lekko głową.
-Czego tu szukałeś? Czemu jesteś sam? I czego od ciebie chcieli? - Piotrek przejął inicjatywę.
-Czy to ważne? - burknął Daniel. - I czemu niby mam ci odpowiadać?
-A co wy tu robicie? - wzdrygnęłam się słysząc głos sprzedawczyni. Odwróciłam się. Tak jak myślałam, nie wyglądała tak jak na górze.
-Harpia? - zdziwiłam się. W Obozie Herosów były odpowiedzialne za sprzątanie. Ale nigdy nie widziałam, żeby walczyły.
-Zdziwiona? No cóż... Ale to ja dziś zadaję pytania. Co tu robicie? - powtórzyła. Nagle zaskrzeczała przeraźliwie i rozpłynęła się w powietrzu.
-Serio? Pogaduszki? - Julia schowała sztylet. Za nią stał Filip, nadal blady i chwiejący się na nogach.
-A ten to kto? - Julka zmarszczyła brwi.
-Na razie stąd wyjdźmy. - zaproponował Piotrek. - Zanim ktoś jeszcze tu przyjdzie.
-Ale nie mam już tych ziół. - zaprotestowałam
-Mam inny pomysł.
Za synem Zeusa wyszliśmy na powierzchnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz